Dzien zaczelismy z naszym kierowca. tak go polubilismy ze.wszedzie.jezdzimy tylko z nim.kazdego dnia wyszykuje nam rozne atrakcje. i tak wczoraj po raz pierwszy w zyciu bawilem sie z prawdziwymi tygrysami. nieprawdopodobne emocje przed pierwszym kontaktem. najbardzie przerazajace bylo to ze zaczelismy od najwiekszych. weszlismy do tygrysów i nie wiedzielismy jak sie zachować. caly czas stalismy za pracownikiem Kingdom of Tigers nie wiedzac na co mozemy sobie pozwolic. z czasem to my sie oswoilismy z mysla.ze.obcujemy z tak groznymi zwierzetami. z ciekawostek napisze.ze.tygrysy spia po 18 h na dobe. rozpoczelismy od konaktu ze spiacym kotkiem :) milo i przyjemnie. pierwszy kontakt byl.. ale co dalej... pozniej obserwowalismy kapiel tuz przy ich basenie.zeby na koncu podejsc do wielkiego kota i sie z nim bawic. uczucie nieprawdopodobne. nastepnie poszlismy do mniejszych tygrysow... ale nie tych calkiem malych... tam bylo juz lepiej.. a calkiem zabawnie bylo na koncu kiedy mielismy kontakt z najmniejszymi... karmilem butelka malego kcorka... po.emocjach.zwiazanych ze spotkanie z tygrysami pojechalismy extremalny park linowy... jechalismy okolo 1 h aby dojechac do wioski w dzungli. mialem obawy.. balem sie strasznie.. jak dowiedzialem sie ze bedziemy skakac jak latajace wiewiurki to minę mialem nie tęgą. generalnie glupio sie wycofac... jak dowiedzielismy sie ile to kosztuje moje obawy na moment zniknelu gdyz uznalem ze nic z tego nie bedzie... niestety chlopacy wzieli sie za negocjacje i wynegocjowali lepsza stawke za osobe... raz kozie smierc... otrzymalismy ekwipunek.. i pojechalismy do dzungli. miazga... jak po drodze widzialem ludzi smigajacych miedzy drzewami to myslalem ze nie dam rady... uqqga zacynamy... wojtek i leszek pojechali z pierwszej stacji... przez moment mialem w glowie mysl... nie nie jade nie dam rady... gdzies sie zatrzymam i beda sciagac po mnie helikopter... ale po chwili.. jak nie dzis to kiedy... puscilem sie i po chwili juz znajdowalwm sie na lini 40! metrow nad ziemia.... podobno mialem strach w oczach.. ale to jeszcze nic... cqla trasa miala 19 stacji a wsrod nich spuszczanie po linie... jazda rowerem po linie miedzy drzewami... miazga mozecie sobie tylko wyobrazic co dzialo sie w mojej glowie. przed kazdym wyzwaniem miale jedno w glowie... przeciez musze dac rade i dalem. cala trasa zajela nam 3h... czegos takiego nigdy qczwsniej nie przezylem.... i powowm wam ze mi sie podobalo... wroxilismy poznym wieczorem i kupilismy sobie napojo :) po czyms takim nam sie nalezalo.. pozniej wizy do emiratow i tel do domow.. to byl dzien!